Są książki mądre, które wzruszają, uczą i dostarczają przemyśleń. Powieści, po przeczytaniu których stajemy się lepszymi ludźmi. Są też książki głupie, dostarczające grzesznej przyjemności, przedkładające formę nad treść, epatujące wulgarnością lub golizną. Jest też „Wierża Babilon”, która balansuje na krawędzi. Porusza ważne tematy, ale robi to w kompletnie niepoważny sposób. Mądre książki zdobywają nagrody, głupie są ekranizowane. Jaki los czeka ten książkowy odpowiednim wieży Babel?
Pierwsze wrażenie – Wierża zbudowana jest na przekleństwach, kontrowersjach i teoriach spiskowych. Głównym bohaterem jest bezimienny pracownik fizyczny nadużywający alkoholu, narkotyków i słów zawierających człon „kur”. Zanim zdążymy do niego przywyknąć, (anty)bohater trafia do więzienia i przechodzi przemianę. Po przeczytaniu kilku książek i po miesiącach rozmów ze współwięźniem staje się Neką, nieszablonowym stoikiem kierującym się filozofią Seneki. Dalej jest tylko dziwniej.
W historii pojawiają się kosmici, Reptilianie, elity kontrolujące świat i fabryki produkujące sztucznych ludzi. Nagromadzenie spiskowych teorii dorównuje ilości wulgaryzmów użytych przez narratora. Fabuła rozwija się błyskawicznie, a Neka pnie się po drabinie społecznej tak szybko, że kończy jako… nie, tego zdradzić nie mogę. Czytelnik może się pogubić, ale w tym szaleństwie jest metoda. Absurd goni absurd jak w powieści Vonneguta, do inspiracji którym autor przyznaje się bez bicia już na samym początku. Żeby dotrzeć do kolejnej warstwy „Wierży Babilon”, trzeba zaakceptować ten pokręcony świat, zawiesić krytyczny osąd i po prostu cieszyć się jazdą. Zupełnie tak, jak w przypadku typowej „głupiej książki”.
Pod koniec pojawia się jednak coraz więcej odniesień do problemów, od których prosta rozrywka powinna nas raczej odrywać. Transhumanizm, totalitarna technokracja, współczesne niewolnictwo… Głupia powieść przypominająca sen wariata raz po raz wybija ze strefy komfortu, by pozostawić czytelnika z wieloma niegłupimi pytaniami. Autor jest chyba tego świadom, bo „Wierżę Babilon” uzupełnia słownik pojęć, który sam w sobie stanowi znacznie poważniejszą lekturę niż cała książka. Po przebrnięciu przez ledwie 80 stron dziwacznych przygód Neki orientujemy się, że świat ukazany w krzywym zwierciadle „Wierży” zmusza nas do spojrzenia na rzeczywistość z innej perspektywy. Prawie jak po przeczytaniu całkiem mądrej książki…
„Wierża Babilon” zaskakuje. Łączy wątki, które nie powinny zostać połączone i wzbudza skrajne emocje. Trudno ją zaszufladkować, jeszcze trudniej ocenić. Tak jak biblijna wieża Babel, powieść Gistera miesza w głowach. Jednych zachwyci, innych odrzuci po pierwszym rozdziale. Jedno jest pewne. Czyta się ją wyjątkowo szybko i lekko, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by wyrobić sobie własne zdanie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz